Właśnie na liczniku ujrzałem magiczne 50000. Pora na podsumowanie historii.
U mnie Romet jeździ pięć lat. Ten przebieg jest wartością, która znajdzie się w CEPIK przypisana do numeru rejestracyjnego, ale niewiele jest elementów, które pamiętają go w całości. Jedynymi uczestnikami wszystkich tych kilometrów są: przód ramy, przednie zawieszenie (utwardzone po 20 tys.), zacisk przedniego hamulca, klamka sprzęgła, przednie kierunkowskazy i tylne amortyzatory. Pozostałe elementy zmieniają się tak często, że sam nie pamiętam wszystkiego.
Nigdy nie notowałem w pamięci, nawet na chwilę, takich drobnych rzecz jak wymiana elementów eksploatacyjnych - łańcuchów, klocków hamulcowych, filtrów, akumulatorów itd. Tylny hebel być może jest od początku, a może wylądował w którymś ze zbokowozów a w Romecje jest inny egzemplarz. Parę innych elementów takoż. Instalacja elektryczna na bieżąco się zmienia.
Z pamięci podsumuję, co mu się w tym czasie działo (a czego nie pamiętam, to pewnie nieistotne zmiany):
2010 - kupiony we wrześniu, idzie spać do wiosny, kiedy to robię kat. A
2011 - wiosną nowa kierownica (szersza), kufer (chyba wtedy), w czerwcu dostaje hak przyczepy, lampę H4 i jedzie po zbokowóz na Mazury. Wóz okazuje się za ciężki, dostaje go Intruder. Romet dostaje szybę (nie szybkę. SZYBĘ). W sierpniu wyjazd w Bieszczady po rekordowo szybkim składaniu ze stanu „rozkręcony w drobny mak”. We wrześniu kończę budowę pierwszego zbokowozu i zaczynam jeździć. Od tamtej pory nie przerwałem sezonu na dłużej niż 2 tygodnie. Wtedy jeszcze często zdejmuję wóz, bo mieszkam w miejscu, do którego prowadzi brama o szerokości 120 cm. Kupuję mu dodatkowe dwa koła i komplet opon zimowych. Pozbywam się fabrycznych zegarów i robię pierwszą wersję elektroniczną, Romet coraz rzadziej rozstaje się z wozem. Przewód hamulcowy zmieniam z tego puchnącego chińskiego pytona na teflon w stalowym oplocie.
2012 - w styczniu pierwsza jazda w góry, zmiana kanapy (przemodelowana przez psa, ale średnio udany to był tuning), dużo jeżdżenia, zawiózł np. drzwi i materiały budowlane na Jurę. Przeróbki na tyle drobne, że wyleciały z głowy. W grudniu zestaw 150cc. Gdzieś po drodze przedni błotnik z WSK i lmpa takoż. w 2012 albo 2013 nowa pompa hamulcowa (z Yamahy).
2013 - nowy wózek boczny, pasażerski. Jedziemy we dwójkę z Małą Mi na zlot do Tomjaga. Potem na bazę namiotową, gdzie Romet z wozem wjeżdża po agregat prądotwórczy taką drogą, że do dzisiaj się dziwię jak to zrobiłem nie mając solowego sprzęta w stylu ADV. Utwardzam tylne zawieszenie, bo lekko się wygięło od częstego latania z uniesionym wozem i trudów eksploatacji. We wrześniu Fabryka Maszyn Dziwnych przeprowadza się, przy Romecie nic nie grzebię z braku czasu. Pod koniec roku awarii ulega skrzynia, powierzchnie zębów trzeciego biegu ulegają wykruszeniu. Składam silnik z różnych. Wymieniam sprzęgło.
2014 - Romet jest już klasycznym ratbike (takim prawdziwym, „dojzewającym” nie stylizowanym) w czerwcu wielka przemiana zwana deratyzacją. Nowy bak, od nowa zbudowany tył ramy, tylne zawieszenie przerobione - amortyzatory w pionie tuż nad tylną osią. Obrałem ramę ze wszystkich udziwnień i resztek po wielokrotnych przeróbkach i eksperymentach, buduję nowe zaczepy wozu, w końcu robię gmola dla siebie. Nowy tylny błotnik (przerobiony od CZ), kufry boczne (te wodoszczelne) i zielony kolor. Efekt na zdjęciach z Golczewa. Gdzieś na przełomie 2014 i 2015 składam silnik 200cc.
2015 - 200cc, w kwietniu pada trzeci bieg w drugiej już skrzyni (chyba złożyłem motocykl z mocno używaną). Pozbywam się trzeciego biegu w cholerę. Montuję filtr oleju z Golfa w miejsce siateczkowego. Po zlocie Romet zmielił rozrusznik (pochodził z mocno zarżniętej maszyny). Wymieniam rozrusznik i jego przekładnie na popularniejszą od 125, dzięki czemu rozrusznik szybciej się kręci niż oryginał w 200cc. W końcu po 2 latach przymiarek montuję alternator 400W od Daihatsu Charade.
Większość grubszych zmian opisałem na stronie w różnych artykułach. Niektóre jeszcze czekają na zamieszczenie.
Aż się boję myśleć, co się stanie przez kolejne 50 tysięcy.