Art pochodzi z mojego starego bloga, z małym editem na końcu.
Wpis powstaje pod wpływiem wielkiego wzburzenia, jakie ogarnęło mnie po przeglądzie Kingwaya, który musiałem sam wykonać mimo oddania do ASO. Po pierwszym przeglądzie w ASO (po 300km przebiegu) i przeczytaniu opinii o innych ASO zrezygnowałem z oddawania motory w łapy partaczy. Przegląd odbył się 1000 km temu w firmie Motor-Cross Sosnowiec. Nie boję się tego napisać: HANIEBNA PARTANINA na etapie składania i przeglądu. Omijać ich z daleka! Jako, że babole nie wychodzą od razu, dopiero teraz po rozłożeniu motoru na kupkę luźnych bajtów i złożeniu z powrotem mogę napisać, co mi spaprał ich jedyny pracownik (nie można zwalić na kogoś innego) podczas montażu i przeglądu. Jak na mój gust gostek nie powinien nawet hulajnóg pilnować, oto jego wyczyny:
# olej wymieniony bez czyszczenia filtra oleju(kropla lakieru do paznokci na śrubie, którym zaplombowałem żeby gościa sprawdzić, nienaruszona. Czyli nawet nie próbował filtra dotknąć.) # nie wpisany w książeczkę rodzaj oleju, obiecany półsyntetyk # oczywiście olej mineralny, charakterystyczna woń, której półsyntetyki są pozbawione, ogarnęła mnie po odkręceniu korka. (nie mam nic do olejów mineralnych, tym sprzętom nie szkodzą. Ale płaciłem za półsyntetyk) # olej nalany bez umiaru, “pod korek”. Gość chyba nie rozróżnia tankowania od oliwienia # łańcuch zluzowany i nienasmarowany, suchy. Pozostały 3 krople białego smaru, który nałożyłem, żeby sprawdzić czy ruszy # benzyny wyraźnie ubyło. Odlał sobie trochu albo nią czyścił grata # podkładku gumowe w mocowaniu lampy przedniej były włożone źle, przez co w ogóle nie brały udziału w jej mocowaniu # dolot powietrza do katalizatora zatkany opaską zaciskową! Facio powiedział, że ta część to zawirowywacz spalin, który jest blokadą, więc go zatkał… tutaj art na temat tej rzekomej blokady.
Elektryka - obraz nedzy i rozpaczy, sprawiała same problemy:
# zimne i niezabezpieczone luty # izolacja w miejscach narażonych na wilgoć wykonana taśmą elektroizolacyjną (o termopokurczach chyba nie słyszał) # przy demontażu wylałem z niej masę wody # połączenia kilku kabli (np. styk 3 punktów zasilania) zmięte w kłębek i ledwie cyną popaćkane, “zabezpieczone” taśmą klejącą # skutek - zaśniedziałe i popękane połączenia kabli, awarie
Ile to mi krwi w drodze napsuło, to sam nie pomnę. Dymienie, branie oleju, świece zapchane sadzą, przegrzewanie się silnika. Dwie awarie były na tyle poważne, że musiałem motor sam rozebrać i naprawić: 1. Padła masa wszystkiego na kierownicy. Skutek - żarzące sie kierunki, brak długich/krótkich, ledwie działająca postojówka. Przy wrzucaniu kierunków cała reszta motoru migała. Niebezpieczne to było. 2. Podczas jazdy z pasażerką zgasła cała elektryka. Noc, gęsty ruch, nieoświetlona droga. Gdyby nie kamizelka, bylibyśmy sie ciemną plamą.
Pół soboty przesiedziałem przy rozebranym sprzęcie. Oprócz przeróbek własnych poprawiłem babole w mechanice, uzupełniłem brakujące podklądki pod śruby. Wylałem wodę z wiazek kabli. Wymieniłem kilka metrów zaśniedziałego przewodu, naprawiłem popękane luty. Wymieniłem konektory rurkowe (standardowe motocyklowe), które partacz pogiął podczas montażu i rozłączały się. Podłaczyłem tylną lamę pod stacyjkę a nie pod silnik (tak było podłaczone “bo prościej”), żeby nie gasła na postojach.
Na podobne problemy z ASO narzekają użytkownicy nie tylko “chiństwa” - Kingwayów, GB, Bartonów, Zippów itd., ale też (znam osobiście) Peugeota i Suzuki. Człowiek nieświadomy potrzeb swojego moto, zaufawszy ASO po prostu zajedzie maszynkę z niewyczyszczonym filtrem oleju albo rozbije się z powodu zepsutych hampli. Lub, w mniej ekstremalnych przypadkach, po prostu coś popsuje.
Jeśli sam nie umiesz sobie porobić, oddaj do serwisu motocyklowego. Tam przynajmniej pracują ludzie, którzy sami jeżdżą i kochają tę robotę jak i motóry. Zapłacisz tyle samo. Stracisz “gwarancję producenta”, ale zyskasz pewność, gwarancję dobrze zrobionego sprzętu.
Typowa seria „przeglądów gwarancyjnych” to 5 wizyt w „ASO”, każda po 150 złotych i więcej. U ludzi, którzy nie mają pojęcia jak się reguluje luzy zaworowe. Wydajesz niepotrzebnie parę stów, a cała ta akcja ma 3 skutki: * płacisz w ten sposób „ostatnią ratę” za sprzęta * tak traktowanym sprzętem szybciej będziesz musiał odwiedzić mechanika już po gwarancji. Nabyć zużyte przedwcześnie części. * przy okazji będziesz szerzyć fałszywą opinię o tym, jak to Chiństwo się psuje „mimo wizyt w ASO”. Błąd Chinstwo nadal jeździ mimo wysiłku „artystów” z ASO, co tylko świadczy o trwałości i idiotoodporności tych motocykli.