Artykuł powstał po pewnym wydarzeniu, którego nie chciałbym powtórzyć. Zgłosił się do mnie gość, który znalazł mnie „w necie” i chciał, żebym mu przeszczepił wózek boczny z jego Jawy do Shadowki, ponieważ zrobiłem już kilka swoich konstrukcji i mieszkam na Śląsku. Umówiliśmy się, przyjechał, przywiózł wózek i sprzęta, po czym opowiedział mi, jak chce mieć zamontowany wózek. Nie przytaczając szzcegółów - facet nie ma zielonego pojęcia o wózkach, ale wyczytal na forum, zrozumiał po swojemu, więc jest specjalistą. Nie musi, w końcu po to chciał oddać komuś maszynę do zrobienia. Ale drogi motocyklisto - jeśli się nie znasz, nie próbuj forsować swoich rozwiązań. Znajdziesz „mało asertywnego” ziutka-ślusarza, zrobi tak, jak mu podyktujesz, i nieszczęście gotowe!. Roboty, która zkłoniła mnie do napisania tego arta, podjąłem się tylko dlatego, że gdybym tego nie zrobił, gość mógł znaleźć kogoś, kto zrobi pod jego dyktando.
Przypięcie wózka to nie montaż sakwy. To spora ZMIANA KONSTRUKCYJNA, od poprawnego wykonania której zależy Twoje życie. Zaryzykujesz je, żeby nie „popsuć linii” motocykla? Gratuluję…
Producenci motocykli nie myślą o wózkach bocznych. Większość motocykli wyprodukowana w latach 80 i póżniej, w fabrycznym stanie po prostu się nie nadaje do ukoszowania. Monter musi naprawić po producencie całą garść braków. Nie każdy motocykl daje się „uzupełnić” bez zmian w konstrukcji ramy. Powiedziałbym, że większość wymaga jakichś tam zmian. W nielicznych da się zamontować ramę pomocniczą na różnych mocowaniach, obejmach, uchwytach bez zbytniej komplikacji. Kolejna grupa to takie, w których da się to zrobić, ale to skomplikowana operacja, wymagająca ogromu roboty. Przy przerabianiu motocykla na zdolny do jazdy z koszem, nienaruszanie oryginału to fanaberia, czasem niebezpieczna. Oczywiście - masz prawo jechać z Katowic do Krakowa przez Moskwę i Waszyngton traktorem, pirogą, i konno, ale taka podróż będzie kosztowała masę czasu, wysiłku i pieniędzy, a może się okazać niemożliwa. Wykonanie zaprzęgu bez poprawy konstrukcji motocykla - dokładnie tak samo.
Przykłądem może być BMW R100R, któremu dawałem kosza. Niby motocykl idealny, ale priorytetem było nienaruszenie ramy. Dało się, ale rama pomocnicza, taki „kawałek rurki z paroma klamrami”, tak naprawdę jest skomplikowaną rzeźbą, giętą w 23 miejscach! Omija na milimetry osprzęt silnika. Znalezienie jakichkolwiek punktów zaczepienia, analiza ich pod kątem przydatności dla kosza, a w końcu montaż - miejscami laparoskopowa robota, zajął wiele dni gięcia, przymiarek i wykonywania mocowań. Tylko dlatego, że kolega chciał mieć nienaruszoną ramę. Taki montaż może cię kosztować więcej niż sam wózek, i to nie będzie drogo.
Pewnie niezbyt składny art, ale tak właśnie miało być: * Tak, żeby ładnie wyglądało. Nie ruszaj Pan błotnika, bo to burzy linię„. ZŁA KOLEJNOŚĆ PRIORYTETÓW. Przede wszystkim, wózek powinien być zamocowany sztywno, we właściwych miejcach ramy. Żeby nie uszkodził motocykla, nie pogiął ramy i nie wywinął paru innych groźnych numerów. Czasem wymaga to wywiercenia otworu w jakimś plastiku czy ogólnie pojętej „blacharce”. Przesunięcie mocowania któregoś z zastrzałów 6cm niżej czy bardzie w prawo może skutkować pogięciem ramy. Nieważne, piękna linia nie została naruszona. * Wózek przyczepić tutaj, równo z siedzeniem/kolem/sakwą, żeby fajnie wyglądał. Nie. Wózek musi być przymocowany w takim, a nie innym miejscu, odległości od moto i pod odpowiednimi kątami, żeby miał właściwe wyprzedzenie itd. Inaczej będzie wywrotny i niewygodny. To, że mocowanie jest „takie nieładne, bo rurka długa”, nie ma znaczenia. Motocykl nie był produkowany pod wózek i trzeba ten błąd naprawić po producencie. * To w takim razie przewiercić tutaj rurę ramy, przykręcić plaskownik „szóstkę” i wyprowadzić go spod boczku, na pewno wytrzyma. To, że jakaś śruba czy rura „wytrzyma tonę”, jest prawdą, ale dla określonych warunków. Im dalej od ramy, tym mocowanie słabsze. Tę samą śrubę, na której powieszę tonę, mogę zgiąć jednym strzałem lekkiego młotka. Albo nie wytrzyma 60 kilogramów szanownej małżonki na pierwszym wertepie. To monter decyduje, co i gdzie przyczepić Jeśli w ogóle robic otwór w rurze, trzeba go wzmocnić tuleją! Pancerny płaskownik wielkości Prince Polo, który wydaje się „nie do ruszenia”, jeśli będzie odstawał od ramy i na jego koncu przykręci się jedno z mocowań wózka, polegnie po kilku wybojach i cały zaprzęg się wykrzywi. To bardzo częsty problem, szczególnie przy tylnym, górnym mocowaniu wózka. * Przyspawać tutaj. Nie. Nie wszystko można spawać. Spaw położony w złym kierunku, osłabi ramę. NIE TY DECYDUJESZ! tylko mechanika. * Bróń Boże nie spawać. Jeśli trzeba, to należy przyspawać. Nie wszystko zastąpią obejmy. * PRZECIEŻ centymetr spawu wytrzymije 150 kg. Jeśli gdzieś to wyczytałeś, to pamiętaj, że dotyczyło to konkretnego przypadku. A może już ktoś przed Tobą uprościł wyczytany gdzieś opis jakiejś konstrukcji i Tobie było dane czytać tylko tę „prawdę objawioną”. ZAPOMNIJ. * Producent tak zrobił w oryginale, to tak ma być. Taaaa. Szczególnie czeskie wózki. Nie jest tajemnicą, że to jeden z najgłupszych systemów mocowań, jaki wyprodukowano. Ich fabryczne mocowania „uniwersalne” są mało sztywne, potrafią uszkodzić ramę i niektórzy monterzy po prostu odmawiają wykonania zaprzęgu, jeśli klient uprze się na ten zestaw. Słusznie. * Tamten zaprzęg miał tak zrobione. I co z tego? Ten sam element, uzyty w nieco miejscu, zamontowany pod innym kątem, może się zwyczajnie nie nadawać. Poza tym - to, że ktoś w necie zrobił zaprzęg nie oznacza, że go nie spieprzył. Nie zmuszaj montera do kopiowania fukcupów. * W sieci znalazłem taki opis, że to trzeba zrobić tak, a tak. Ty przeczytałeś w sieci, coś Ci się wydaje, coś Ci świta. Monter osobiście złożył ileś zaprzęgów, które w sumie przejechały dziesiątki tysięcy kilometrów, sam pewnie jeździ kilkoma. On naprawdę wie lepiej. Ktoś, kto para sie wózkami, wykonał niejeden eksperyment, obejrzał wiele konstrukcji, popełnił też może kilka błędów, które Ty chcesz, aby powtórzył w Twoim zaprzęgu.
Skoro powierzyłeś komuś montaż, daj mu maksymalnie wolną rękę w kwestii mechaniki. Możesz sugerować pomysły, ale nie forsuj ich! Jeśli mu nie wierzysz, to zleć komuś innemu, komu zdecydujesz się powierzyć konstrukcję