Spis treści

FIXME ARTYKUŁ W BUDOWIE

UAZ - co to za dziwo i dla kogo

UAZ - marka samochodów produkowanych od 1974 roku przez […]. Dane techniczne […] Niezwykła dzielność terenowa tych samochodów[…] Nie o tym chciałem pisać. Skoro tu trafiłeś, to pewnie znasz to na pamięć, ewentualnie znajdziesz to „wszędzie w internetach”. Chciałem napisać o Łaziku bardziej praktycznie. Od serca, z przymrużeniem oka, trochę Cię być może zgasić.

„Chciałbym mieć UAZ-a” stwierdzasz któregoś pięknego poranka. Znajomi pukają się w głowę. Słusznie, to nie jest wóz dla przecietnego kierowcy. Nie chodzi mi tutaj o jakąś „elitarność pośród bandy zwykłych kieorwców”. To sprzęt dla szofera, kierowcy-mechanika, pasjonata. Chociaż formalnie Łazik czy Ogórek z Ulianowska to samochody osobowe, w praktyce UAZ to miniatura wojskowej ciężarówki z czasów zimnej wojny. Tylko i aż tyle. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Ten pojazd nie był projektowany do wygodnej jazdy, nie nadaje się dla „gości którzy tankują w foliowych rękawiczkach”. Archaiczna budowa pociąga za sobą konieczność bardzo częstego uwalania się smarem po łokcie, wiedzy i wyczucia. Oraz zaplecza technicznego. UAZ był produkowany dla wojska, które wszystkie te elementy posiadało. Jako cywil musisz mu to zapewnić sam. Jest wymagający w obsłudze i prowadzeniu. Ale UAZ potrafi się odwdzięczyć.

Komfort jazdy, naprawdę

Komfort ma różne oblicza. Zapomnij o klimatyzacji, miękkim prowadzeniu i miłym w dotyku kokpicie, nie ta bajka. Wszystko zostało zaprojektowane dla pewnego użytkowania, z całkowitym pominięciem patologicznych rozwiązań „przeciwko uzytkownikowi”, jakich pełno w nowoczesnych samochodach. On niczego nie udaje, nie musi bronic się bredniami o „prestiżu i emocjach”. Radość z UAZ-a odczujesz już wsiadając. Nie musisz schylać się jakbyś wchodził do ziemianki (w osobówce zawsze mam takie wrażenie), tu się wsiada jak do samochodu. Po stopniu, potem zajmujesz miejsce na fotelu. Nie przytwierdzonym nisko do podłogi, tylko na wysokości pozwalającej siedzieć z niepokurczonymi biodrami. W starszych wersjach Łazika pedały sprzęgła i hamulca są przymocowane do podłogi, ich ruch jest naturalny lub jak to się ładnie mówi - fizjologiczny. Zgodny z kierunkiem pracy ludzkiej stopy, choć dla nieprzyzwyczajonego może być dziwny. Nie męczą. Widok z kabiny pewny i rozległy. Prawie nic go nie przysłania.

Przez lata jazdy motocyklem z wózkiem bocznym przywykłem do bycia traktowanym na drodze jak człowiek. Czyli jak na dzisiejsze standardy - jak pojazd uprzywilejowany. Nie miałem pojęcia, że ktoś moze nie zechcieć ustąpić mi drogi czy „coś mieć” do tego, że nie zapieprzam tak szybko jak reszta. Kiedy w końcu zrobiłem prawko kat. B i zacząłem jeździć Golfem, czar prysł - trąbią, wciskają się, a idź pan w cholerę z taką jazdą. Kiedy pierwszy raz wyjechałem na ulicę Łajzą, wsyzstko wróciło do normy :) Wyjeżdżasz na drogę i już wiesz dlaczego właśnie UAZ.

Kierunkowskaz gaśnie sam po przekręceniu kierownicy, co niesamowicie mnie drażni w osobówkach podczas manewrowania na rondzie. W Łajzie wywalenie tej opcji zajęło kwadrans, teraz sam decyduję kiedy go zgasić.

Podczas jazdy na bieżąco sprawdzasz temperaturę silnika, ciśnienie oleju. Dla mnie to też komfort. Wiesz co się z silnikiem dzieje. Kilka kontrolek, żadncyh rozpraszaczy. I wszystko w blaszanej „desce” rozdzielczej.

TEMPOMAT! Nie taki prawdziwy tempomat jak w bogatszych wersjach wyposażeniowych, ale jednak jest. Wyciągasz z deski rozdzielczej cięgno przepustnicy służące do rozruchu, efekt taki sam jakbyś wcisnął pedał gazu. Na długiej pustej prostej jak znalazł. 70 na godzinę, prawa stopa w pogotowiu.

Ale jaja

Chcesz mrugnąć długimi? Kopiesz lewą stopą w przelącznik :D Ona i tak się podczas jazdy nudzi. Spryskiwacz też obsługujesz z buta. Przy kierownicy masz tylko jedną wajchę - kierunkowskaz. Po prawej stronie, ale daje się przenieść na lewą.

Stoisz sobie na parkingu pośród błyszczących wozów. Ustawiasz przepustnicę ssania i gazu, wyskakujesz z wozu z metrową korbą, wsadzasz ją w dziurę nad zderzakiem i kręcisz. Łazik donośnym Bruuum! informuje, że zaraz będziesz wyruszać. Miny - bezcenne.(Uwaga na złodziei - zanim zaczniesz tak robić w mieście, zamontuj sobie blokadę kierownicy lub skrzyni).

Nie ma róży bez dymu, czy jakoś tak

Nie ma kontrolki „check engine” - jest termometr, wskaźnik „masła”1) i Twoje zmysły. Z tym silnikiem rozmawia się „analogowo”, przez słuch i wyczucie jego reakcji. Musisz się na tym znać, inaczej go zepsujesz.

Spójrz w tabelę smarowań: http://www.remek4x4.opty.com.pl/instrukcja-obslugi-i-remontu-uaz-469B-27-31.html#in Dużo, często i wielopunktowo. Nie ma „zmiłuj”, raz w tygodniu gdzieś musisz smarować, a przy okazji sprawdzic luzy i inne takie.

I źle, i dobrze

Kierownica nie ma wspomagania. Manewrując kręcisz jak kabestanem a po przesiadce do osobówki masz wrażenie, że ukręciłeś jej kolumnę kierowniczą. Dodatkowo sa luzy. Zdrowy luz na kierownicy UAZ-a to 2 centymetry na obwodzie. Jazda prosto wymaga kręcenia kierownicą, jak na starych filmach. Taki mamy klimat.

W kabinie pachnie mechaniką. No dobra, bez ogródek, śmierdzi jak „kaka demona”. Silnikiem, rozgrzanym smarem ze skrzyni biegów, metalem. Brezentem lub laminatem, w zależności od materiłu na dach. Jeśli rozszczelni się wydech, od razu zostaniesz o tym poinformowany. Jeden to lubi, inny po przejażdżce UAZ-em będzie wolał wracać na piechotę. Zapach „Wunderbauma” gdzieś się w kabinie rozwieje zanim dotzre do nosa, nawet nie ma po co wieszać. Ale nie śmierdzi kokpitem i tapicerką, „nowoczesnością, europejskością i prestiżem”.

1)
cisnienie oleju