Nie ma takiej opcji, żeby tokarz-amator (a nawet zawodowiec) opierał się wyłącznie na fabrycznych nożach. Przychodzi taki moment, że trzeba wyturlać coś nietypowego albo akurat złamał się jedyny nóż o potrzebnej geometrii. Sięgamy wtedy po stalkę i szlifujemy. A jak nie ma odpowiedniej stalki?
Najprostszy nóż na szybko (np. do wycięcia nietypowego rowka) można wykonać ze złamanego wiertła HSS:
Tutaj taki bieda-nóż w akcji, wycina rowek pod oring:
A oto przecinak ze starego pilnika:
Przecinak można też uczynić ze złamanego brzeszczota piły, skręcając go między dwiema sztabkami i mocując jak każdy inny nóż.
Dorwałem raz 30 płytek za złotówkę od sztuki. Płytki od noża z trzonkiem 25×25, lutowane. Po przyjrzeniu się im stwierdziłem, że można wykorzystać wszystkie trzy robocze narożniki jak w płytce wieloostrzowej, tylko trzeba by je jakoś sensownie zamocować. Jeśli odpowiednio podostrzyć płytkę, również tylna powierzchnia nadaje się jako dwa narożniki. Tak w pół godziny, za pomocą szlifierki kątowej, migomatu i … 5-kilowego młota, ze złomu powstał składak:
Powierzchnia, na której spoczywa płytka, jest idealnie płaska, a między płytkę a śrubę wchodzi blaszka aluminiowa 0,5 mm. Młotek odegrał wyjątkowo ważną rolę. Gotowy nóż, jeszcze całkowicie płaski, umieściłem w imadle. Jeden celny strzał młotkiem zapewnił odpowiedni wznios ostrza i ujemną geometrię. Bez poprawek nowa płytka tnie dokładnie w osi wrzeciona, aż sam byłem zdziwiony.