Ogrzewany dolot
Kiedy temperatura na zewnątrz spada do +2 stopni albo lekko poniżej zera, nie musisz rezygnować z motocykla. Zamontowałeś grzanetki, ubrałeś się jak ludzik z reklamy Michelina, wsiadłeś na swój motocykl lub zaprzęg, ale niestety po paru kilometrach jazda się skończyła. Patrzysz pod bak a tam kula szronu na dolocie a z zaciętego zaworka w gaźniku lub wtryskiwaczu leje się paliwo, odparowuje i powoduje zamarzanie kolejnych porcji wody z otoczenia. No pięknie, pojeżdżone…
Nie jest tak źle. Można wyprowadzić obieg olejowy z silnika i puścić go wokół dolotu:
Potem opatulić całość pianką, bo szkoda ciepła. W sprzętach chłodzonych powietrzem warto przesłonić przód silnika. Jeśli masz gmola, to dodatkowo robisz sobie owiewkę na stopy:
W większości motocykli się tak nie zdarzy, ale w niektórych dolot jest (celowo lub przez niedopatrzenie) skonstruowany tak aby nie otrzymywał ciepła z silnika. Dobra rzecz latem, ale zimą już nie jest tak wesoło.
Z niektórych silników bardzo łatwo wyprowadzić obieg, w innych trzeba chwilę pokombinować (przede wszystkim aby nie zaburzyć dystrybucji oleju). W skrajnych przypadkach trzeba by wykorzystać ciepło wydechu. Zrobić wymiennik i grawitacyjne chłodzenie, ewentualnie dla odwaznych wiedzących co robią ogrzewanie niemal bezpośrednio spalinami. Widziałem coś takiego na zlocie Pungwina, bardzo przemyślane. W Ogarze 339, który pozował do tego arta, wystarczyła przetoka („bypass”) latem służąca do zasilania chłodnicy oleju.