Jak kupić UAZ-a a nie zwłoki UAZ-a
Tym niezbyt optymistycznym tytułem rozpoczynam mój osobisty poradnik dla potencjalnego kupca. Stanowi on moją wersję i rozszerzenie poradnika na stronie bezkres.com. Przydałoby się kilka uzupełnień, po latach zmienił się też rynek tych pojazdów, coraz bardziej opanowany przez róznych „mirków” i „januszy”1). Podzielę go na kilka części, żebyś mógł się lepiej przygotować.
Zanim się zdecydujesz
Warsztat i podstawowe zaplecze techniczne musisz mieć, umiejętności takoż. Trzymanie UAZa pod blokiem to opłacanie OC za niszczejący pomnik, nie da się po prostu. Ten samochód wymaga starannej, częstej opieki technicznej w stylu i zakresie „retro”, na szczęście większość do zrobienia w warunkach „dużego garażu”.
Poczytaj trochę o tej wielce specyficznej konstrukcji. Na forum 4×4.pl. „w internetach” czy też mój subiektywny spis wad i zalet.
Zastanów się czy chcesz „kupić i jeździć” czy też kupić do remontu. Przy czym pierwsza opcja i tak będzie wymagała poświęcenia kilku tygodni. Nikt nie sprzedaje Łazika w dobrym stanie, poza dwiema czy trzema firmami. To kosztowna opcja, co niekoniecznie oznacza że droga.
Ogłoszenia, oferty...
Ogłoszenia, które same ostrzegają
UAZ jest fascynujący, więc chęć sprawienia sobie takiego cacka może trochę zaślepić. Wstępną selekcję wozów do obejrzenia można przeprowadzić nie ruszając się z domu.
Z miejsca i bez żalu odrzuć oferty:
- Za 10-15 tysięcy „prosto z wojska”. To takie same maszyny jak te za 6 tysięcy, tylko pomalowane (niekiedy wprost na błoto). Pogadaj z kumplami, którzy mieli w wojsku do czynienia z Łazikiem. Ich stan jest naprawdę daleki od wymaganego dla „zapasów nienaruszalnych”. W przypadku pojazdów, zapasy nienaruszalne oznaczają „nie ruszaj bo się rozleci”. Wszystko co było w nich nowiutkie i sprawne (jak wymaga tego zasaa zapasów nienaruszalnych) zostało podmienione na zajechane elementy z wozów polowych. Był rozkaz utrzymania polowych w ruchu, a te sypały się niemiłosiernie, więc chłopaki podmieniali żeby te nienaruszalne w razie kontroli odpaliły i ruszyły, i żeby nie dostać kary za uziemione wozy opligonowe. „Prosto z wojska” można kupować nowe części z zapasów. Znaczy, jako przeciętny cywil nie kupimy z przetargu, bo rzeczy warte cokolwiek więcej niż 8 zł/tona (cena skupu śmieci niesortowanych) są już zaklepane dla pośrednika i można się nabawić kłopotów próbując taki przetarg wygrać (czyt. np. zostać ciężko i przykładnie pobitym po jego zakończeniu). Mówię o kupnie od tych pośredników, „handlarzy demobilem”.
- Napisane z kupą błędów. Ogłoszenie o treści „witam sprzedam ułaza w dobrym stanie opony terenowe śilnik po remącie lpg aukcja grzecznościowa” (pisownia oryginalna), nawet z ładnymi zdjęciami. To zapowiedź oględzin totalnego grata od mocno nierozgarniętego, nieprzyjemnego tępaka, myślącego że ma do sprzedania nie wiadomo jaki skarb. Odrobina szacunku dla kupującego nie pozwoli czegoś takiego napisać. Wbrew intuicji pojechałem obejrzeć trzy tak opisane maszyny (były niedaleko, w jednej gminie), niestety potwierdziło się. „Klimat” ogłoszenia oddawał stan maszyny i typ właściciela. Szkoda czasu.
- Sprzedaży maszyn „świeżo po remoncie”, „świeżo po wymianie [i tu następuje litania części o wartości 3x cena w ogłoszeniu]”. Znaczy można, za 1-1.20 zł/kg jeśli rama zdrowa.
- Ze śladami ukrywania „offroadowej” przeszłości. „Uaz odkupiony po myśliwym, który odkupił go od Lasów Państwowych” a już na zdjęciach widać ślady po wyciągarce, klatce, podpieraniu HiLiftem za budę. Po pierwsze to zajechany trup z wodą w mostach, a po drugie ogłoszeniodawca jest kłamcą. Chce ci się robić 170 kilometrów żeby posłuchać kolejnych wyssanych z palca bredni?
- Pomalowanych „w moro”, z pospawanymi z trzpaka rurami ochronnymi. Sebix polatał w terenie, poległ na kosztach i trudzie napraw. Zajechany trup.
- Z różnymi oponami na kołach. Mechanizmy przeniesienia napędu nigdy tego nie wybaczą. Mosty zrujnowane, reduktor być może też.
- Z najmniejszą sugestią że z papierami może być coś nie w porządku. To kosztowne, kłopotliwe, a najczęściej nie do opanowania. Papiery muszą się w 107% zgadzać ze stanem faktycznym i wymaganiami formalnymi.
A tu krótki słownik sformułowań w ogłoszeniu vs stan rzeczywisty:
- „Opony w stanie dobrym” - mają bieżnik, ale ze względu na wiek i stan nadają się do utylizacji
- „Silnik odpalał jesienią” - bierz lawetę
- „Trochę kaszle, świece do wymiany” - świece NGK to koszt 32 złotych za komplet i 3 minuty roboty. Gdyby to była ich wina, to zostałyby wymienione. Gaźnik zużyty, zapłon przestawiony, zawory podparte, zużyte kable zapłonowe i cewka lub kombinacja tych zjawisk. UAZ ze sprawnym silnikiem „pali od strzała”, choć trochę młóci.
- Powyższe dotyczy każdego innego niedomagania, tłumaczonego „pierdółkę za 5 złotych wymienisz i będzie działać”. Taa, to wymień i pokaż że chodzi, chętnie dopłacę te 5 złotych :)
- „Do dokończenia blachy”. Blcharka niedokończona trochę się już „wysezonowała”, walka z Rudą Bestią od zera czeka Cię, synu.
- Mechanika do dokończenia (szczególnie przy swapach) oznacza, że właściciel doszedł do momentu/elementu którego nie przewidział i który kładzie cały projekt na łopatki. Dla niepoznaki mógł cofnąć rzeźbę o krok. Wtedy Ty trafisz na tę samą ścianę, ale może nie wpadniesz na to przy kupnie.
- Plus wszytskie elementy „języka handlarskiego” do poczytania w poradnikach zakupu osobówek.
To co w ogłoszeniu sprzedaży osobówki oznacza minę, a Łazikowi można wybaczyć lub mimo wszystko pojechać obejrzeć:
- Rdza. Jest fabrycznym wyposażeniem samochodów z Ulianowska. Nawet widoczna rdza i jej zacieki w niekrytycznych miejscach nie oznacza bezwzględnie zgniłka. Zawiasy, mocowania lusterek, tylne zderzaki, mocowanie koła zapasowego, resory (nalot, nie mówię o korozji wżerowej). W moim to, co wyglądało na rdzę na łączeniu przednich błotników z nadkolami, okazało się … brudem. Pod spodem był oryginalny lakier. Co nie znaczy, że Łajza nie wymagała powitalnego dłubania przy blacharce. Każdy egzemplarz wymaga. Wybór masz spośród tych, u których to widać i tych, w których to ukryto. W tym drugim przyadku walkę z rdzą zaczniesz od walki z konserwacją, nierzadko wysoce niefachową i cwaniacką, oraz jej skutkami. Gołe żelastwo na powietrzu gnije wolniej niż pod szpachlą lub barankiem kładzionymi po handlarsku.
- Wgnioty na karoserii. A niech sobie kilka będzie. Na drzwiach, masce, wnętrzu przestrzeni bagażowej i tylnej klapy - normalka. UAZ-em „jeździ się w kaloszach”. Lepsze wgniotki z nieodpryśniętym lakierem, niż z położoną „na sprzedaż” szpachlą, na gołą blachę.
- Pocenie się olejem. Prędzej pojadę obejrzeć silnik z czarnym tłustym nalotem poniżej linii głowicy niż czyściutki.
Elementy i wady, które nie dyskwalifikują Łazika jako bazy do remontu, ale nie ma się co spodziewać, że auto będzie do jazdy:
- Porwana plandeka. Czyli zgnite siedzenia i podłoga, prawdopodobnie również tylne nadkola, do tego może być rozłażąca się buda. Czasem do zrobienia, czasem do uratowania przez wymianę połowy blachy w aucie.
- Stan „puzzle”, „zrób to sam” itd. Wiesz na co się porywasz. Albo nie wiesz…
- „Rozwaliłem most, nie mam już siły na to auto”. To może być prawda, przy czym prawdopodobnie będzie to ogólnie zaniedbany technicznie egzemplarz.
Zanim pojedziesz, czyli wywiad telefoniczny
Zadzwoń i posłuchaj, co sprzedający ma ci do powiedzenia. Przede wszystkim tego, co ma ci do powiedzenia nieświadomie :) Knajacki język po drugiej stronie linii? Temu panu dziękujemy. Zapytaj czy zgadza się na sprawdzenie stanu technicznego pojazdu. To sformułowanie powoduje alergiczne objawy u mających coś do ukrycia. Nie? Zacznie się tłumaczyć brakiem czasu? Temu panu dziękujemy.
Zapytaj o wszystkie dane z dowodu rejestracyjnego:
- pojemność skokowa i paliwo. Dla oryginalnego silnika ma być 2445 benzyna. Dla swapa musi się zgadzać z zainstalowanym silnikiem. Ani centymetra mniej, grozi utrata dowodu i cofnięcie decyzji o rejestracji. O regresie z OC nie muszę chyba wspominać. Wmontowana Andoria (typowy swap, nie ma się czego bać), paliwo w dowodzie olej napędowy ale pojemność jakaś z czapy np. 1887cm3? Dziękujemy, szukaj pan jelenia gdzie indziej.
- numery rejestracyjne, sprawdzasz sobie z ogłoszeniem. Zdarzyło mi się, że gość z dowodu odczytał inne…)
- ilość osób. W oryginale ma siedem, do wybaczenia jest rejestracja na pięć.
- masa własna i DMC. MW w okolicach 1500-1700 i DMC w granicach 2500 - OK. Ważne, bo zdarzają się DMC 1900 kg, a Dopuszczalna Masa Całkowita jest to wartość nie do ruszenia żadnym sposobem. Spredawca mówi, że można skorygować na badaniach? Kłamie. Nikt nie ma prawa zwiększyć DMC w pojeździe marki innej niż SAM. (przy okazji - w starych dowodach często widnieje SAM. OSOBOWY lub SAM. CIĘŻAROWY, nie o tego sama chodzi :) ) DMC 2900 kg? A proszę bardzo, za taką opcję można wybaczyć nawet zmielony most.
- DMC przyczepy. Bez hamulca ma być 750, z hamulcem minimum 1300-1400. Z hamulcem 1750? A proszę bardzo, punkt dla ciebie.
- Gdzie jest numer na ramie i na budzie. Koszerna opcja to te z instrukcji. Dopuszczalna to Tabliczka Znamionowa Zastępcza (najczęściej pod maską), wydawana zazwyczaj po naturalnym zaniknięciu numerów fabrycznie malowanych na ramie. Bezwzględnie musisz mieć zdjęcia tych cech przed wyruszeniem na oględziny. Tabliczka Zastępcza, ze względu na to iż jest jedyną cechą (nie ma wtedy numerów na ramie i budzie), daje Ci dodatkowy atut przy remoncie. Możesz nawet wymienić ramę i uspawać na nowo wszystkie zgnite blachy budy, łącznie z grodzią, bez konieczności kosztownych wizyt u rzeczoznawcy u na OSKP. Jak w statku :)
- Współwłaściciele. Jeśli są jacyś, muszą być przy sprzedaży. Musisz dostać numery telefonów do nich i się skontaktować zanim pojedziesz. Ewentualnie „teść ma współwłasność, ale wie i podjedziemy do niego podpisać” to akurat normalne.
- Wpisy HAK, GAZ i podobne. Jak ma GAZ, to musi mieć wpis. Uwaga - wpisy bywają wykreślone następną adnotacją. O ile wbicie haka to koszt 30 zł, to wbicie gazu przy dobrych wiatrach zamkniesz w 600zł + nowy zbiornik, bo to w praktyce montaż tak jakby go nie było.
- Marka i typ. Mają się zgadzać. Jedyne odstępstwo dopuszczalne to Marka SAM i typ SAM, wtedy pojemność i DMC (byle w miarę duże, im więcej tym lepiej) nie muszą się zgadzać. Taki samochód jest warty fortunę, w pewnym sensie bezcenny, nawet jeśli fizycznie składa się z na wpół zgniłej ramy i jednej złamanej ośki. Bierz 8-10 tysięcy w łapę, urlop na żądanie i kupuj w ciemno. Sprzedasz z pocałowaniem ręki, jeszcze zarobisz. Przerabiałem temat osobiście. Zanim jednak wybierzesz się po sprzęt, upewnij się ma wpis SAM że w polu „marka” w dowodzie, a nie SAM. OSOBOWY w polu „rodzaj”, bo różne janusze ten drugi przypadek usiłuja sprzedać jako pierwszy.
Oględziny
Na oględziny należy się wybrać z wiedzą - swoją lub w postaci kolegi. Z niezbędnych zabawek wymieniłbym podnośnik (min. 350mm), zestaw kluczy nasadowych do 24 mm z grzechotką i zwykłą „lagą” metrową, płaskie klucze 27, 30, 32, klucz nastawny z rozwarciem powyżej 50, klucz 21 do świec (i 4 świece), szpachelkę, skrzynkę typowej drobnicy. Ważne są klucze cztero- lub ośmiokątne 10 mm, młotek i przecinak - korki olejowe w Łaziku to temat na osobny akapit.
Jeśli właściciel po przyjeździe robi jakiekolwiek problemy przy sprawdzaniu stanu technicznego, czegoś nie pozwoli sprawdzić - spróbuj z dziada wydusić zwrot pieniędzy za podróż (1 na 7 się udaje) i wracaj. Nie powinienem tego pisać, ale solidny strzał w mordę z nienacka bardzo pomaga w takim przypadku, również sprawdzone.
Zajrzyj pod korki oleju i płynu chłodzącego. Olej na korku chłodnicy, „majonez” na korku oleju, korki wytarte szmatą? Silnik nie żyje lub oddycha ostatkiem sił. Patrz punkt wyżej.
Zapytaj w jakim stanie są przednie sprzęgiełka, niech właściciel zapnie. Nie wie o co chodzi? Ma stale zapięte? No to zużycie mostu niemałe. Praca przedniego mostu (pędzonego kołami) to praca tą stroną zębów, której tylny most używa przy cofaniu. Zapnij sprzęgiełka, wrzuć luz na skrzyni redukcyjnej (dźwignia nie powinna stawiać oporu) i wypnij przedni napęd (j.w.). Sprawdź luzy na krzyżakach wałów i luz na przesuwie przedniego wału. Sprawdź luzy na wałkach ataku. Samochód na ziemi, a wałek ataku daje się obracać o 10 minut? Most nie żyje. Tzn. do domu dojedzie, ale w środku ruina, zmielisz go przy pierwszym obciążeniu.
Skoro już leżysz pod autem, obejrzyj ramę. Ma być prosta, bez korozji wżerowej, bez śladów prostowania, z idealnymi mocowaniami resorów. Żeby ją skrzywdzić, trzeba naprawdę katować auto. Ubłocona? Błoto zrzuć szpachelką, 50% szans że właśnie tam jest zgnita. Wiem (przekonałem się empirycznie), że błoto mogło tam zostać celowo narzucone z kół. Sposób jest prosty - cwaniak staje na gliniastym, blokuje samochód o drzewo, linką, jakkolwiek, włącza napędy, reduktor, jedynkę i mieli aż do zakopania. Wyciąga z błota traktorem, suszy i wystawia. A pod gliną ceownik ramy ma dziurę wielkości dłoni… podłoga i nadkola.
Sprawdzamy hamulce i piasty. Każde kółko podpieramy za jarzmo resoru, machamy kołem. Tylne koła mają się tylko obracać. Podczas obrotu można na wyczucie diagnozować dyferencjał.
Spuść trochę oleju z silnika. Ciepły? Mam cię, dziadu. Rozgrzanie silnika to jedno z podstawowych cwaniactw, pomaga wiele ukryć. Opiłki lub emulsja wodno-olejowa? Jeszcze gorzej. Idealnie świeży, o dużej lepkości? Już wiesz… Trociny, banany, makaron z chińskiej zupki? Wyłazisz spod auta i bez ostrzeżenia największym kluczem w mordę. Wiem, nie warto, ale należałoby się. To samo z olejem ze skrzyni, reduktora, mostów. Woda, rdza, idealnie świeży olej bez śladów po poprzednim ⇒ znaczy trup. Korek zapieczony, nie daje się odkręcić ⇒ nie licz na zdrowe mosty.
Sprawdź poziom oleju i odpalaj. Zdrowy UAZ pali jeśli tylko ma wachę w gaźniku. Trochę niemrawo rusza, może zgasnąć jeśli nie rozgrzany, ale pali.
Po przejażdżce sprawdź co się znajduje pod korkiem oleju i płynu chłodzącego. Zdarza się, że sprzedający wyczyścił oba korki i „udekorował” je właściwymi płynami, żeby silnik wyglądał na zdrowy. Kwadrans pracy silnika odkrywa cwaniacką sztuczkę. Tyle że przecieki płynu chłodzącego do oleum trudniej zauważyć niż w przypadku niepicowanego korka. Zajrzyj z dobrą latarką dookoła wlewów obu płynów.