Fabryka Maszyn Dziwnych

Nie po to rodzimy się różni, żeby jeździć seryjnymi pojazdami.

Zawsze coś wpadnie do buta...

Trzy numery za duże kalosze piankowe przewyższają właściwościami każdy but trekingowy. Wbrew pozorom noga z nich nie wypływa, ważą tyle co podeszwa od treka, bród do 40cm im nie straszny. I można się nabijać z rozmów w schronisku, jakie to sobie ludziska buty pokupowali, patrząc jak szukają miesca żeby je wysuszyć. Kalosz ma jednak jedną wadę. Zawsze coś do niego wpada, podpite piętą - mały kamyczek, trochę błota, piasek, śnieg. Rozwiązaniem są stuptuty.

Trzeba sobie uszyć, bo nie kupisz

Nie ma w sprzedaży takich, które ogarną kalosze. Nie są mi potrzebne taśmy pod piętę, jakie występują w normalnych stuptutach. Miałem resztki stylonu i jeden zamek. I najważniejsze - lubię czasem szyć chociaż nie umiem. Wystarczyło dokupić drugi zamek i stopery gumek, wyciągnąć z pudełka z „długimi rzeczami” rzep z odzysku, gumkę. Ponieważ stuptuty na kalosze spokojnie można zakładać bez rozpinania (na nogę, potem kalosz), zamki i rzepy nie muszą być YKK i Velcro. Wystarczą zamki marki „zamek” i rzepy marki „rzep”. Zamka używa się bardzo rzadko, np. jeśli trzeba zdjąć bardzo ubłocone obuwie i stuptuty nie brudząc skarpet.

Uszyte stuptuty przed wciągnięciem gumek:
www.grzegorski.net_obrazki_szycie_stuptuty_1.jpg

Jeden na kaloszu:
www.grzegorski.net_obrazki_szycie_stuptuty_2.jpg

I gotowe przed „akcją” czyli nocnym wypadem do lasu:
www.grzegorski.net_obrazki_szycie_stuptuty_3.jpg